Valencia – Real Madryt. Letni mecz z gorącą historią
Brazylijski napastnik wraca na Mestalla, gdzie w poprzednim sezonie padł ofiarą rasistowskich obelg pod swoim adresem. Mimo upływu kilku miesięcy napięcie jest wciąż spore, LaLiga potraktowała rywalizację Valencii z Realem Madryt jako spotkanie podwyższonego ryzyka. Krótko mówiąc gospodarze uważają, że Vinicius zmyślił większość tych historii, za ich głosem idą nawet lokalne media. Sam piłkarz obstaje przy swojej wersji, ale prawda jest też taka, że swoim momentami prowokacyjnym zachowaniem, kwestionowaniem decyzji sędziów, a także niechęcią do kibiców drużyny przeciwnej wzbudza mnóstwo kontrowersji. Cała ta sytuacja nie jest wcale błaha, a świadczy o tym zaplanowany na końcówkę marca mecz międzypaństwowy między Hiszpanią a Brazylią, który ma być oprawiony kampanią przeciwko rasizmowi.
Teraz przejdźmy już do futbolu, do rywalizacji, która ze względu na niskie miejsce w tabeli Valencii nie jest rozgrzewająca aż do czerwoności, ale pamiętana jest w całej Europie choćby przez finał Ligi Mistrzów w 2000 roku, który Królewscy wygrali 3:0. Rok później ekipa z Mestalla znów miała szansę na pierwszy triumf w historii najważniejszego z europejskich pucharów, ale uległa Bayernowi Monachium dopiero po konkursie rzutów karnych. Obecnie Valencia nie dotyka pucharów od czterech lat, Ligę Mistrzów nie widzieli od pięciu, celem jest powrót do szerokiej choćby czołówki. Na razie zajmuje dziewiąte miejsce z małymi szansami na pierwszą czwórkę gwarantującą Champions League. Do szóstego miejsca, które gwarantuje którykolwiek z europejskich pucharów, brakuje jej sześciu punktów.
Real traktuje wyprawę do Walencji w dwójnasób – jedzie po punkty, by umocnić się na czele tabeli, ale również przygotować się do rewanżowego starcia z RB Lipsk w 1/8 finału Ligi Mistrzów (1:0 w pierwszym wyjazdowym meczu). Z pewnością znajdą się o kolejne powody, dla których konfrontacja z Valencią jest ważna. Np. by udowodnić, że mimo przetrąconego kręgosłupa obronnego (liczne kontuzje, o których przeczytacie poniżej), Real wzniósł się na wyżyny gry defensywnej tracąc w 26 ligowych spotkaniach zaledwie 16 goli, co jest klubowym rekordem wszech czasów. I to wszystko w sytuacji, w której trener Carlo Ancelotti nie do końca był pewien, kto jest bramkarzem nr 1, czy jakie zestawienie powinna mieć obrona.
Nie bez przypadku Real traktuje się jako jeden z dwóch najlepszych klubów w ligach TOP5 tego sezonu, ale pewnie wielu dziwi, że tym drugim zespołem jest Bayer Leverkusen, prawdziwa rewelacja ostatnich miesięcy. Królewscy przegrali w tym sezonie tylko dwa mecze, oba z Atletico najpierw w lidze, później w 1/8 Pucharu Króla. Choć wiele spotkań rozstrzygają na swoją korzyść różnicą jednego gola, kiedy przychodzi do starć najwyższej próby, np. przeciwko Barcelonie czy Gironie, rozbijają rywala w pył. Ciekawe, jak w sobotę potraktują Valencię?
Jak to wcześniej bywało. W 204 meczach ponad sto razy wygrywał Real. Ostatnie dziesięć spotkań to tylko dwie wygrane Valencii i aż osiem triumfów Królewskich, w tym ubiegłorocznych półfinał Superpucharu wygrany po serii jedenastek. Jesienią Real wygrał u siebie aż 5:1, a po dwa gole zdobywali Rodrygo i Vinicius Jr. Jedno trafienie dołożył Dani Carvajal.
Valencia kadrowo. Kłopoty dotyczą tylko dwóch piłkarzy - Thierry Correia ma problemy z udem, a Diego Lopez nie został dopuszczony przez lekarzy do tego starcia. Trener Ruben Baraja powinien w większości utrzymać skład z poprzedniego meczu, przewidywana jest jedna zmiana - Javi Guerra za Sergi Canosę. Najmocniejszym punktem Valencii w tym sezonie jest Hugo Duro (dziesięć goli i trzy asysty).
Real kadrowo. Najważniejsze pytanie dotyczące meczu sprowadza się do kwestii kontuzji Jude’a Bellinghama. Jak ogłosił w piątek Ancelotti, reprezentant Anglii dał radę się wykurować, wraca od razu do podstawowego składu po trzech meczach przerwy. Jego dorobek 16 goli i trzech asyst w 21 meczach jest niezwykłym wsparciem dla pary napastników, którzy też mają „liczby” niczego sobie. Zawodnikiem niższej wagi, ale tym, który również uporał się z urazem kostki, jest Joselu. Nie może on jednak liczyć na podstawowy skład. Po pauzie za kartki w ostatnim starciu z Sevillą zobaczymy Carvajala i Eduardo Camavingę. Szykuje nam się zatem trzy zmiany w składzie. Poważne kontuzje wciąż leczą Eder Militao i David Alaba. Podobno kwestią dni jest rozpoczęcie treningów przez bramkarza Thibauta Courtoisa.
Prognoza: W tym sezonie Valencia świetnie radzi sobie na własnym boisku, gdzie przegrała tylko dwa mecze – z Osasuną Pampeluna i Realem Sociedad na początku sezonu. Później były same zwycięstwa i trzy remisy, w tym ten ostatni z Sevillą 0:0. Pokonani wyjeżdżali z Mestalla Atletico Madryt i Athletic Bilbao, więc Królewscy nie mogą liczyć na bezbolesny bój z zapisanymi zaocznie trzema punktami. Z drugiej strony siła Ancelottiego i jego ludzi jest olbrzymia, skład niemal najsilniejszy z możliwych na teraz, więc trzy zdobyte przez nich gole to absolutne minimum.
Mój typ: 1:3.