Slavia – Lille. Jak w czeskim filmie…
…czyli wszystko się może zdarzyć, nawet jeśli miałoby to być komedią pomyłek. Czy Czechów stać na odrobienie dwubramkowej straty z pierwszego meczu? Tak! Czy oba zespoły stać na to, by stworzyć niezapomniane widowisko? Tak! Czy komukolwiek z tej pary Liga Mistrzów się po prostu należy? Nie!
Tak już jest, że od kilku sezonów sześć drużyn, które awansują do głównych rozgrywek, przechodzi przez wyboistą i nasączanych emocjami drogę. W ogóle pary play off są tak wyrównane, że jednoznacznych faworytów brak, a dowodem na to niech będzie wtorkowa konfrontacja Galatasaray Stambuł z Young Boys Berno, gdzie Szwajcarzy jechali na rewanż z jednobramkową przewagą i nie dość, że ją utrzymali, to jeszcze zdobyli wyjazdowego gola pieczętującego awans. Faworytem nie byli, tymczasem po raz kolejny meldują się w głównych rozgrywkach Ligi Mistrzów.
Slavia przegrała pierwszy mecz z Lille 0:2. U siebie podopieczni trenera Jindricha Tripsovskiego to jednak całkiem inny zespół, w dużo korzystniejszym wydaniu, o czym przekonały się w pucharach na przestrzeni lat m.in. Roma, Panathinaikos, Nicea, Bayer Leverkusen, Sevilla i… Raków Częstochowa. Prażanie kojarzą nam się od jakiegoś czasu jako obiekt zazdrości, bo to oni regularnie występują przynajmniej w Lidze Europy, zahaczyli nawet o Ligę Mistrzów, czego polski zespół nie może osiągnąć od blisko dekady. Nawet teraz, kiedy Czesi wydają się być już rozpoznani przez Europę, narzucają tempo zabójcze dla wielu. Intensywność – gdyby chcieć scharakteryzować Slavię jednym słowem, właśnie takiego należałoby użyć. Do tego nieprzewidywalność nadawana przez obcokrajowców rodem z Afryki i mamy przepis na sukces w pucharach. Czasem wychodzi z tego komedia pomyłek, ale zdecydowanie rzadziej niż częściej.
Lille niczego nie może być pewien. Gdyby jednak praska misja powiodła się klubowi, który jeszcze trzy lata temu świętował mistrzostwo Francji, byłby on pierwszym francuskim zespołem od czasów Monaco w sezonie 2016/2017, który przeszedł nie tylko przez fazę play off, ale także wcześniejszą rundę kwalifikacyjną. Przypomnijmy, że Lille wyeliminowało po dogrywce tureckie Fenerbahce. W miniony weekend, w 2. kolejce rozgrywek Ligue1, podopieczni Bruno Genesio wygrali u siebie z Angers 2:0 po golach Thomasa Meuniera i Mohameda Bayo. Co ciekawe gospodarze wystąpili w możliwie najsilniejszym składzie, dość zbliżonym do tego, który zobaczymy dziś. Oczywiście wyłączając przymusowe pauzy, bo lista nieobecnych w obu zespołach jest naprawdę długa. Wśród gospodarzy urazy spowodowały, że dziś nie zagrają: bramkarz Jindrich Stanek, dalej Tomas Vlcek i Lukas Masopust. Conrad Wallem i Stepan Chaloupek nie zostali zarejestrowani do gry w europejskich pucharach, Daniel Fila wyborem trenera nie załapał się do kadry.
W Lille zabraknie zawieszonego Aissy Mandiego. Ismaily ma kłopoty z kolanem, Samuel Umtiti, Nabil Bentaleb i Angel Gomes przechodzą rekonwalescencję, Zedadka nie pojechał do Czech wyborem trenera, a Rafael Fernandes w ogóle nie gra w pucharach.
Mój typ: Zabrzmi to niespodziewanie, ale awans Slavii. Oni naprawdę gotowi są odrobić straty z pierwszego meczu i to z nawiązką. Wtorkowe rozstrzygnięcia pokazują, że wszystko jest możliwe, nawet to mało prawdopodobne. Lille to w końcu nie PSG, nie ma aż takich gwiazd w składzie. Spodziewajmy się ciekawego ze wszech miar meczu.
Przypuszczalny skład Slavii: Kinsky – Holes, Ogbu, Zima – Zaferis, Oscar - Doudera, Schranz, Provod, Doiuf – Chory.
Przypuszczalny skład Lille: Chevalier – Meunier, Diakite, Alexsandro – Andre, Haraldsson – Thiago Santos, Zhegrova, Cabella, Gudmundsson – David.