FORTUNA

Android aplikacja

Porto - Arsenal. Jak zatrzymać Kanonierów?

Po cichutku, na paluszkach, będąc w cieniu swoich dwóch największych rywali, Arsenal może zaskoczyć i Anglię, i Europę. Co lepsze, z polskim obrońcą Jakubem Kiwiorem w składzie. Mało kto ma wątpliwości, że z konfrontacji z Porto w 1/8 finału Ligi Mistrzów zwycięsko wyjdą Kanonierzy.

Ludzie Mikela Artety dotrzymują kroku Liverpoolowi i Manchesterowi City w walce o mistrzostwo Anglii, którego nie dotykali od równo 20 lat. W sobotę lanie od londyńczyków dostał Burnley, a Bukayo Saka strzelił dwa gole, pokonał bramkarza w czwartym ligowym meczu z rzędu (w LM ma w tym sezonie trzy gole i cztery asysty). Jeszcze w grudniu dyskutowano, jak szybko Arsenal wypadnie z gry o mistrza, wszak wygrał tylko raz na siedem podejmowanych prób. Teraz wszystko wróciło do zakładanej normy, 21 strzelonych goli w pięciu meczach, tylko dwa stracone, a pięć kolejnych zwycięstw od początku roku jest klubowym rekordem w ich 138-letniej historii.

Trener FC Porto Sergio Conceicao komplementuje rywala: „To zespół o doskonałej jakości, z trenerem, który pracuje tam od pięciu lat, co też ma wielkie znacznie. Dzięki dobrej organizacji gry Arsenal jest zespołem bardzo silnym. Nie możemy również zapominać, że znajduje się w pierwszej trójce pod względem wartości rynkowej. To świadczy o jego sile. Ze względu na charakterystykę zawodników Arsenalu konieczna jest zmiana naszego podejścia, bo ich gra różni się od tej, którą mamy na co dzień w Portugalii. Rywale mają wysokie posiadanie piłki, także skrzydłowych umiejących przyspieszyć grę, co powoduje trudności w sytuacjach jeden na jednego”.

Porto ma wobec swoich fanów obowiązek rekompensaty niepowodzeń ligowych i pierwszą jej część powinni zrealizować już dziś na Estadio do Dragao? Tytuł mistrza Portugalii wymyka się Porto, które na 12 kolejek przed końcem sezonu traci do lizbońskich Sportingu i Benfiki siedem punktów. Ktoś powie, że to naturalne, iż dwóch z tego triumwiratu zostanie bez trofeum, ale jeden jest naprawdę pognębiony, bo tylko dwa zespoły kwalifikują się do Ligi Mistrzów. W ubiegłym roku to Sporting był najbardziej rozczarowanym, wypadł nawet poza podium. W rozgrywkach LM Porto jest portugalskim jedynakiem, Benfica i Braga spadły do Ligi Europy.

Zdaniem bramkarza gospodarzy, Diogo Costy, Arsenal jeszcze nie mierzył się w tej edycji Ligi Mistrzów z tak silnym zespołem jak Porto i wieszczy problemy Anglików. Jest w tym sporo prawdy, bo londyńczycy mieli w grupie PSV Eindhoven, Lens i Sevillę. Mimo to przegrali jedno spotkanie z francuskim przeciwnikiem. Portugalczycy z kolei mierzyli się z Barceloną, Szachtarem Donieck i Antwerpią, wyszli z tych rywalizacji z bilansem 4-0-2, dwukrotnie pokonał ich zespół Roberta Lewandowskiego. Podopieczni Conceicao walczą także o złamanie klątwy 1/8 finału. Odkąd wygrali Ligę Mistrzów z Jose Mourinho jako trenerem w 2004 roku, grali w Lidze Mistrzów 17 razy, ale tylko cztery razy osiągnęli ćwierćfinał. Kanonierom pod tym względem idzie jeszcze gorzej, nie wyszedł poza pierwszą rundę pucharową od 2010 roku.

Jak to wcześniej bywało. Porto nie przegrało z Arsenalem u siebie w żadnym w trzech meczów, ale ogólny bilans jest korzystny dla Anglików: 2-1-3. U siebie za to Kanonierzy wygrali wszystkie trzy mecze z Porto z różnicą goli 11-0 (!). Portugalczycy odpadali w siedmiu z ośmiu rywalizacji z angielskim zespołem w fazie pucharowej, ogólny bilans to 9-10-25. Odwrotnie, czyli Arsenal przeciwko portugalskim drużynom, wynik nie jest tak jednostronny – 7-7-4.

Porto kadrowo. W ostatnim przedmeczowym treningu nie wzięli udziału Marcano (nie wróci do końca sezonu), Zaidu Sanusi (kontuzjowany na długo w ostatnim meczu ligowym) i Mehdi Taremi (delikatny uraz), co oznacza, że nie będą dostępni w rywalizacji z Arsenalem. Szczególnie dotkliwy będzie brak tego ostatniego, zadanie liderowania w ofensywie przejmie Evanilson, strzelec czterech goli w fazie grupowej LM i w sumie 19 w tym sezonie. Wypada także Goncalo Ribeiro, trzeci bramkarz. Pod znakiem zapytania stoi również występ Stephena Eustaquio.

Arsenal kadrowo. Zabraknie wielu graczy. To na pewno Jurrien Timber, Thomas Partey, Gabriel Jesus, Oleksandr Zinchenko, Takehiro Tomiyasu i Fabio Vieira, choć lekarze wahają się co do tego ostatniego. Jeśli dostanie szansę, to z ławki, będzie miał okazję zagrać przeciwko byłemu klubowi. Wraca po kontuzji kostki Emile Smith Rowe. Arteta nie powinien robić zbyt wielu zmian, może nawet żadnej, w porównaniu z ostatnim meczem ligowym.

Bohater: Jakub Kiwior. Obrońca reprezentacji Polski dopiero w 2024 roku na stałe wywalczył miejsce w składzie, dwa ostatnie mecze rozegrał w pełnym wymiarze, a przeciwko Burnley zaliczył asystę. Środowe starcie z Porto nie będzie dla Kiwiora niczym nowym, zagrał bowiem w czterech spotkaniach fazy grupowej. Postawa Polaka to dobra wiadomość dla trenera reprezentacji Michała Probierza, trudno, byśmy z większą uwagą patrzyli na każdego innego piłkarza tej rywalizacji.

Mój typ: 0:2.

Przypuszczalny skład Porto: Costa - Mario, Pepe, Otavio, Sanchez - Varela, Gonzalez - Conceicao, Pepe, Galeno – Evanilson.

Przypuszczalny skład Arsenalu: Raya - White, Saliba, Gabriel, Kiwior - Odegaard, Rice, Havertz - Saka, Trossard, Martinelli.

Trwa wysyłanie kuponu...