Monaco – Lille. Majecki wchodzi do bramki
Były bramkarz Legii, Radosława Majecki, uporał się z kontuzją i po dwóch miesiącach znów wchodzi do bramki Monaco. Jego debiut przypada na mecz z Lille, wygrana pozwoli drużynie z księstwa utrzymać się na czele tabeli.
Możemy mówić, że to dopiero początek sezonu i tylko dlatego PSG nie zajmuje pierwszego miejsca, ale byłoby to znacznym uproszczeniem, biorąc pod uwagę, że zbliżamy się do półmetka rundy. Owszem, Monaco z PSG jeszcze nie grało, pierwsze ich spotkanie zaplanowano na styczeń, ale na razie o dwa punkty gorsi są mistrzowie Francji. Także na poziomie Ligi Mistrzów lepsze jest Monaco, które sensacyjnie wygrało z Barceloną i dość niespodziewanie tylko zremisowało z Dinamem Zagrzeb, podczas gdy paryżanie mają za sobą wygraną z Gironą i porażkę z Arsenalem.
Zostawmy jednak PSG, w piątek przeciwnikiem zespołu trenera Adiego Huttera będzie Lille, a spotkanie to z punktu widzenia polskich kibiców jest wyczekiwaniem na powrót Radosława Majeckiego. Bramkarz ten zdążył już zadebiutować w reprezentacji Polski pod wodzą Paulo Sousy, ale ostatnio trapiła go kontuzja, która nie pozwoliła Majeckiemu kontynuować całkiem przyjemnej passy z wiosny, kiedy zagrał w 15 spotkaniach w lidze i Pucharze Francji. W sumie w barwach Monaco ma już 26 gier, w których przepuścił 21 goli, 12-krotnie zachował czyste konto. Jego rywalem do bramki jest 26-letni Szwajcar Philipp Kohn, który wyjechał na zgrupowanie reprezentacji, gdzie był rezerwowym i straci miejsce w klubie. Trudno powiedzieć, że przez wyjazd, ale prawda jest taka, że nie pomógł sobie zbytnio, kiedy rok młodszy Majecki jest już zdrowy. A na Polaka po prostu czekano, bo mocno przyczynił się do wywalczenia wicemistrzostwa Francji, a do tego długo i cierpliwie czekał swojej szansy decydując się na wypożyczenie do belgijskiego Cercle Brugge.
To mocna odpowiedzialność, jaka spoczywa na trenerze Hutterze, bo Monaco nie przegrało w tym sezonie w żadnym z dziewięciu meczów, straciło w sumie siedem goli. Wygląda jednak na to, że austriacki szkoleniowiec wie, co robi, a do Polaka po prostu jest przekonany, co potwierdzał w jednym z wywiadów kilka miesięcy temu. Prowadzi on Monaco już drugi sezon, ma doskonałe rozeznanie w możliwościach graczy obstawiających bramkę, tak naprawdę nikt w klubie nie miał do końca przekonania, że Kohn jest pełnoprawnym następcą Danijela Subasicia, który najpierw odszedł do Hajduka Split, a później zakończył karierę. Kończąc już ten wątek, niemal wszystkie francuskie media stawiają na to, że Majecki wskoczy do bramki, uwrażliwieni na ten fakt powinni pozostać wszyscy w Polsce z trenerem reprezentacji Michałem Probierzem na czele.
Przeciwko Lille Majecki jeszcze nie grał, a jego występ nie będzie jedynym odstępstwem od jedenastki, która rozpoczynała ligowe spotkanie z Rennes przed reprezentacyjną przerwą. Tu warto uwypuklić, jak wielu graczy wyjechało z klubu. Mohammed Salisu grał w reprezentacji Ghany. Vanderson i Takumi Minamino pojechali odpowiednio do Brazylii i Japonii, Eliese Ben Seghir wystąpił z Marokiem w wyjazdowych grach z Afryką Środkową. Denis Zakaria był wprawdzie powołany do kadry Szwajcarii na mecze z Serbią i Danią, ale ostatecznie w nich nie wystąpił. Thilo Kehrer to z kolei reprezentant Niemiec. Hutter mierzy się również z kontuzjami, bo Edan Diop leczy złamanie, Folarin Balogun ma kłopoty z ramieniem.
Lille, mistrzowie Francji sprzed trzech lat, zajęli w ostatnich rozgrywkach piąte miejsce. W tym sezonie mieli trudniejszy okres, gdzie zdarzyły im się cztery przegrane z rzędu (ze Slavią Praga w rewanżu kwalifikacji Champions League, ligowe z PSG i St. Etienne oraz ligomistrzową ze Sportingiem Lizbona), ale mają na koncie tak samo spektakularną wygraną w Europie jak piątkowi rywale z Monaco, bo sami pokonali w drugiej kolejce Real Madryt. Okazałe, prawda? To tylko napędza ciekawość przed starciem na Stadionie Ludwika II, zwłaszcza że od trzech spotkań Lille jest niepokonane, bo do wygranej z Królewskimi należy doliczyć również zwycięstwa z Le Havre i Tuluzą.
Lille prowadzi od kilku miesięcy trener Bruno Genesio, poprzedni szkoleniowiec, którym był Paulo Fonseca, przeniósł się do Milanu. Na Stade Pierre-Mauroy sprowadzono latem wielu znaczących graczy – trzech z Beneluksu za gotówkę, pozostałych jako wolnych zawodników. 10 mln euro kosztował Matias Fernandez-Pardo (z belgijskiego Gent), który dopiero walczy o miejsce. Podobna jest sytuacja rok starszego Kongijczyka Ngal'ayel Mukau (za 5 mln euro z Mechelen). Trzy miliony więcej kosztował Marokańczyk Osame Sahraoui (z holenderskiego Heerenveen), który od razu zaczął stanowić o sile ataku Lille. Warto również zwrócić uwagę na doświadczonego Thomasa Meunier (przyszedł za darmo z Trabzonsporu) i Aissę Mandiego (z Villarreal). Nie możemy w tym miejscu zapomnieć o najwyższym transferze wychodzącym – obrońca Leny Yoro wybrał Manchester United i dał zarobić Francuzom 62 mln euro.
Dziś szkoleniowcowi spędza sen z powiek duża liczba kontuzji, w kilku przypadkach to solidnie rozpoznawalni gracze jak Samuel Umtiti, Nabil Bentaleb, Ismaily, Ethan Mbappe (młodszy brat Kyliana), Hakon Arnar Haraldsson czy Tiago Santos, choć ten ostatni może wejść do gry. Problem jest również z zawodnikami wracającymi po zgrupowaniach reprezentacji – napastnicy Edon Zhegrova i Jonathan David będą mieli kilkadziesiąt godzin na regenerację, a ten ostatni przyleciał przecież aż z Kanady. Dodajmy, że obaj zdobywali wszystkie gole dla Lille w siedmiu ostatnich spotkaniach.
Mój typ: 3:1. Francuskie media podkreślają, że w 2024 roku nie ma drużyny, która wygrywałaby częściej niż Monaco. W piątek kibice będą świadkami walki o 17. wygraną, najpewniej skutecznej. Bukmacherzy Fortuny dają Monaco dużo więcej szans, choć nie określają tego zespołu jako zdecydowanego faworyta.
Przypuszczalny skład Monaco: Majecki - Singo, Mawissa, Kehrer, Caio Henrique - Magassa, Camara - Akliouche, Golovin, Ben Seghir – Embolo.
Przypuszczalny skład Lille: Chevalier - Tiago Santos, Diakite, Alexsandro, Gudmundsson, Bakker - Angel Gomes, Andre Gomes, Bouaddi - Zhegrova, David.