FORTUNA

Android aplikacja

Hiszpania – Francja. Ponowne narodziny gwiazd

Już dawno nie było turnieju mistrzostwach Europy, w którym w trakcie jego trwania tak znacząco zmieniałyby się notowania faworytów. Największym jest teraz Hiszpania, są i tacy, którzy uważają, że całe Euro powinien zakończyć ich niedawny mecz z Niemcami. Zostały jednak trzy starcia, w pierwszym z nich podopieczni Luisa de la Fuente zmierzą się z Francją.

Trójkolorowi są na przeciwnym biegunie, jeśli idzie o urodę gry. Od ich oglądania bolą zęby, zakrawa to na paradoks wszech czasów, że zespół, który nie zdobył na turnieju gola z akcji, melduje się w czwórce najlepszych. Dwa razy Francuzów wyręczali rywale, którzy popisywali się samobójem, Kylian Mbappe raz trafił z rzutu karnego, dwa spotkania z ich udziałem zakończyły się bez goli. Hiszpanie są przy tym i finezyjni, i skuteczni. Mieli w grupie Chorwatów, Włochów i Albańczyków, później kropnęli Gruzinów 4:1 i w rewelacyjnym starciu ćwierćfinałowym stworzyli znakomite widowisko z Niemcami, które zwieńczył dopiero w 119 minucie Mikel Merino. Zdaniem wielu obserwatorów to wraz z ostatnim gwizdkiem powinien zakończyć się cały turniej, bo lepszego jakościowo widowiska może już nie być.

Zdaje sobie z tego sprawę trener Didier Deschamps. Eksperci uznali, że spośród czterech półfinalistów to na jego drużynę w najmniejszym stopniu patrzy się z przyjemnością. Nawet Anglicy, choć też nie porywają, nie zaznali takiej krytyki. Zresztą poza de la Fuente pozostali trzej półfinałowi selekcjonerzy nie do końca muszą być pewni swojej posady po turnieju. Deschamps zajmuje swój stołek najdłużej, bo od 2012 roku, ale nie wiadomo, jakie plany federacja będzie miała wobec niego dalej. Ma ważną umowę do 2026 roku, ale to chyba najgorszy czas, którego esencją jest uroda gry rozmijająca się z potencjałem, jaki ma francuska piłka. Co ciekawe trener Trójkolorowych ma taki sam odsetek zwycięstw jak jego vis-a-vis (79 proc.), tyle że zapracował na to w 158 meczach (101-33-24), a de la Fuente osiągnął ten wskaźnik w zaledwie 19 spotkaniach (15-2-2).

Skoro już wiemy, że Hiszpania w piłkę gra pięknie, a Francja co najwyżej solidnie, policytujmy oba kraje na tytuły. Trójkolorowi dwukrotnie wygrywali mundial i dwa razy mistrzostwo Europy, jedno z nich po wygranym finale z Hiszpanią w 1984 roku. Dokładnie 40 lat temu futbol nad Sekwaną zaczął rozwijać się na dobre, bo wcześniej jedynym sukcesem był brąz na mistrzostwach świata w 1958 roku. La Furia Roja ma trzy mistrzostwa Europy, jeden wygrany mundial i olimpijskiej złoto z Barcelony, zresztą po finale z Polską. Czas, kiedy Hiszpanie opanowali świat piłki przypadł na lata 2008-2012, bo wygrali wtedy trzy imprezy z rzędu. Teraz są dość podobną wersją tamtych ekip, tyle że wiele bardziej pragmatyczni, a przez to z jeszcze większymi szansami na sukces. Mamy więc ponowne narodziny gwiazd. Choć oczywiście nie da się sprawdzić, który zespół był lepszy, nie brakuje opinii, że ten obecny jest bardziej kompletny. I tu dotykamy niezwykle ważnej sprawy. Mimo że de la Fuente nie miał najłatwiejszego początku kadencji, mimo że nie pracował w klubach, co było na początku głównym zarzutem wobec niego, to jednak jako pracownik federacji przez ponad dekadę, gdzie doprowadzał do sukcesów młodzieżowe drużyny, ma doskonałe rozeznanie w potencjale, jakim dysponuje hiszpańska piłka. Skoro jesteśmy przy potencjale, zagrają dziś kraje, ze szkół których wyszło najwięcej piłkarzy światowego formatu, których młodzieżowe reprezentacje przez wiele pokoleń zbierały laury czy to w Europie, czy na świecie. Hiszpania ma 27 kontynentalnych i dwa światowe trofea, Francja odpowiednio 14 i cztery.

Wróćmy jednak do seniorów. Kiedy Hiszpania cieszy się piłką, Francja wydaje się cierpieć. Zresztą nawet Deschamps mówi, że ich półfinałowy rywal jest najlepszym zespołem na turnieju. Szczelna obrona ze świetnym bramkarzem (Mike Maignan), najlepszym defensorem turnieju (William Saliba), rozbijający rywali od środka N’Golo Kante to znak firmowy obecnego zespołu Francji. A cierpienie bierze się stąd, że choć potencjał ofensywny jest niezmierzony, to jednak mocno zawodzący. W przypadku Kyliana Mbappe może to mieć związek z jego złamanym nosem i koniecznością gry w masce, ale pozostali również nie grzeszą formą. Czy to Antoine Griezmann, czy Ousmane Dembele, który znacznie lepiej spisuje się jako zmiennik niż gracz podstawowego składu.

W drużynie francuskiej wraca Adrien Rabiot. Mecz z Portugalczykami, który z powodu kartek oglądał z trybun, był dla niego jedną wielką katuszą. Jak opowiada, momentami z nerwów łapały go skurcze. Teraz należy spodziewać się, że odzyska miejsce w jedenastce, najpewniej kosztem Eduardo Camavingi. Ale i tak kluczowe dla przebiegu spotkania będzie dla Francuzów zatrzymać skrzydłowych rywali – Nico Williamsa, który zagra na Jules Kounde i Lamine Yamala, za którym musi ganiać Theo Hernandez. Wypada staranowany przez Toniego Kroosa Pedri, jego uraz okazał się poważny, z powodu kartek pauzować muszą Dani Carvajal i Robin Le Normand. Obrona zmieni się zatem w połowie, wejdą zapewne niezwykle doświadczony Jesus Navas i Nacho. W środku możemy spodziewać się Daniego Olmo, który zaraz po przymusowej zmianie stał się bohaterem meczu z Niemcami (gol i asysta).

Mój typ: Zobaczmy inną, lepszą Francję, bo o Hiszpanię w kontekście urody gry możemy być spokojni. Zobaczmy widowisko, jakie zapamiętamy na lata. Absencja trzech kluczowych graczy w zespole de la Fuente może okazać się znacząca, ale przecież ławka jest tam tak samo silna jak podstawa. Niezależnie od przebiegu meczu wszystko inne niż wygrana Hiszpanii będzie niesprawiedliwa. Choćby jednym golem, ale zwyciężą Hiszpanie.

Przypuszczalny skład Hiszpanii: Simon - Navas, Nacho, Laporte, Cucurella - Olmo, Rodri, Ruiz - Yamal, Morata, Williams.

Przypuszczalny skład Francji: Maignan - Kounde, Saliba, Upamecano, Hernandez - Kante, Tchouameni, Rabiot – Griezmann - Kolo Muani, Mbappe.

Trwa wysyłanie kuponu...