FORTUNA

Android aplikacja

Anglia – Szwajcaria. Futbol wróci do domu?

Jeśli szukać sensacji w tych mistrzostwach, to może nią być reprezentacja Szwajcarii, która w meczach z Niemcami i Włochami potwierdziła swój spory potencjał. Anglicy stający dziś przed obliczem zespołu Murata Yakina, na razie zawodzą. Kolejny słaby mecz nie ujdzie im na sucho.„Futbol wraca do domu” to słynny angielski cytat, który stał się hasłem Euro 1996 odbywających się właśnie na Wyspach. Bardzo często był parafrazowany i służył jako podsumowanie klap angielskiej reprezentacji i opisywał powrót do domu w sensie ścisłym. Dziś w kibicach drużyny Garetha Southgate’a jest poważna obawa, by nie trzeba było zaglądać do sztambucha i na nowo posługiwać się tytułami, które będą ubolewaniem nad niewykorzystaną szansą.

Tak było przecież na poprzednim Euro, kiedy w finale lepsi okazali się Włosi. Teraz różnica jest taka, że potencjalnie drużyna angielska jest dużo silniejsza niż przed trzema laty, a mimo to spisuje się słabiej. Nie było w tym turnieju meczu, po którym Anglicy byliby chwaleni. W grupie nikłe zwycięstwo z Serbami, remisy z Danią i Słowenią, a później przepchnięty mecz ze Słowakami, bo przecież na chwilę przed końcowym gwizdkiem nisko notowany rywal prowadził 1:0. Publicyści, a krytyka na Wyspach jest dość surowa, nie szczędzili gorzkich słów, teraz ma być już tylko lepiej, ale pamiętajmy, że naprzeciw staje Szwajcaria, która ma za sobą dobre spotkania i niespodziankę na koncie, jaką było spokojne wyeliminowanie Włochów równo przed tygodniem.

Anglicy są w ćwierćfinale dzięki przytomności Jude’a Bellinghama, który w ostatnich sekundach zasadniczej części meczu ze Słowakami zgubił krycie i efektowną przewrotką zmieścił piłkę w bramce. Na razie jednak ten kandydat na największą gwiazdę mistrzostw ma tylko momenty. Oczywiście jest w stanie w pojedynkę odmienić mecz, ale zdarza mu się to rzadziej niż wszyscy oczekują. Na plus zapisuje mu się jeszcze duży fragment meczu z Serbią, ale to na razie tyle. W większym stopniu kojarzymy tego fenomenalnego 21-latka z niecelnych prób strzałów oraz stosunkowo dużej liczby strat piłki. Jednak to zarzut nie tylko do Bellinghama, presji liderów nie dźwigają na razie także Harry Kane czy Phil Foden.

Cała ta trójka dziś będzie miała jeszcze trudniejsze zadanie, kiedy zmierzy się z doskonale zorganizowaną obroną Szwajcarów, w której prym wiedzie Manuel Akanji. Jak mało kto zna angielski futbol, wszak występuje na co dzień w barwach Manchesteru City i o reprezentacji swoich rywali wie wszystko. W meczu przeciwko Włochom był bezwzględnym bohaterem, pierwszy gol, za którym stał, mocno ułatwił sprawę. Dwa tytuły mistrza Anglii, wygrana Liga Mistrzów, doświadczenia zdobyte także w Borussii Dortmund powodują, że Akanji ma status jednego z najlepszych obrońców na świecie. A na pewno na tym turnieju obok Francuza Williama Saliby. Dlaczego warto wspomnieć o grze Akanjiego dla BVB? Ano dlatego, że tam grał w jednym zespole z Bellinghamem, toteż o największej gwieździe swojego dzisiejszego rywala również wie absolutnie wszystko. Choć tu zaraz ktoś się odezwie, że przecież na niwie klubowej w tym sezonie w Lidze Mistrzów Real Madryt okazał się lepszy od Manchesteru City.

Ale kluczowy dla Szwajcarów nie może być sam Akanji, bo to świadczyłoby głównie o tym, że zostali zepchnięci do obrony. Sprawy w swoje ręce znów musi wziąć Granit Xhaka, czyli zrobić to, co robił dotychczas w kadrze, a w minionym sezonie klubowym w Bayerze Leverkusen, który doprowadził do mistrzostwa Niemiec. Problem z nim jest taki, że w meczu z Włochami doznał on kontuzji przywodziciela i dopiero kilka dni temu rozpoczął treningi z zespołem. On tak samo jak Akanji zna doskonale swoich rywali, a doświadczenie to zebrał występując w Arsenalu. Kapitan Szwajcarów to gracz turniejowy, umiejętność wznoszenia się na wyżyny w najbardziej oczekiwanym momencie jest jego niewątpliwym atutem. To najlepszy gracz w talii trenera Yakina, to on wybitnie dokładał się do najlepszych występów swojej ekipy w tym turnieju – nie tylko w starciu z Włochami, ale także w grupowych potyczkach przeciwko Węgrom czy Niemcom. Szwajcarska prasa przypomina, że nie zawsze było mu po drodze z trenerem, po niespodziewanym remisie z Kosowem zdobył się nawet na krytykę Yakina, groziło mu wręcz pominięcie w selekcji. Dziś to już tylko mało znaczący epizod, nikt nie wyobraża sobie, by zawodnik ten nie powiódł Szwajcarów do ich największego sukcesu, czyli pierwszego półfinału Euro w historii.

Konfrontacja Anglii ze Szwajcarią jest ciekawa także z tego powodu, że będzie to walka systemów jednoimiennych. 1-3-4-3 proponowane przez szkoleniowców obu zespołów może stać się wybitną rozgrywką strategiczną. Oczywiście o wszystkim przesądzi jakość samych piłkarzy, ale to, co prezentują Szwajcarzy jest wręcz pochwałą zespołowości. Trener Southgate zmienia ustawienie, nie wiadomo jednak, jaką przyniesie to ostatecznie korzyść. Taki ruch ma oznaczać odwagę w poczynaniach selekcjonera i jego ekipy. Jako powód, dla którego warto dokonać zmiany, podaje się mecz z Niemcami na poprzednim Euro. Stojąc wówczas przed podobnym wyzwaniem w skali aspiracji turniejowych Anglicy pokonali rywala 2:0.

Zapowiada się jedno z najlepszych spotkań tej fazy rozgrywek. Z piątkowych bojów nie wyszliśmy przecież do końca usatysfakcjonowani, zwłaszcza meczem Francji z Portugalią, w którym oba zespoły postawiły sobie za cel, jak przetrwać do konkursu jedenastek. Dziś to niemożliwe, to konfrontacja, która zapowiada się na otwartą i w której wydarzy się naprawdę wiele.

Mój typ: Jeśli ktoś ma być prawdziwym czarnym koniem tych mistrzostw, to będą nim Szwajcarzy. Ich gra, postawa wybitnie turniejowa pozwala wierzyć, że po wyeliminowaniu Włochów mogą dziś pożegnać drugich finalistów poprzednich mistrzostw. Tak, Anglia może dziś wrócić do domu. Wygrają to właśnie Szwajcarzy.

Trwa wysyłanie kuponu...